czwartek, 9 stycznia 2014

17 rozdział

Baba wzrokiem obejrzała Michaela. Widać było, że Mika coś to zainteresowało, co jakiś babsztyl chciał od nas.
- A co z tego ? – zaczął Mike – co z tego że pani to widziała ? – mimo tego że był zły odnosił się stosownie.
- Wszystko wszystkim rozpowiem, że Dianę pocałował jakiś typek – rzekła.
- A ją to nic nie obchodzi ! – zaczął się unosić, ręką przytrzymałam go – Diana jest pełnoletnia, może i mieszka z tatą ale co z tego ?, ma prawo robić co ze chce – uspokoił się i spokojnie dokończył – proszę się nie wtrącać.
- Jakiś typek nie będzie mi rozkazywał !- była bardzo zła, nikt chyba nigdy jej się nie postawił.
- Nie ma pani prawa nazywać mnie „ jakimś typkiem „ . Nie wie pani kim jestem !?– zapytał drwiąco Michael. Czułam, że nie mogę tego tak zostawić.
- Nie i nie mam zamiaru wiedzieć !- to była naprawdę wredna odzywka ze strony baby.
- I dobrze- wtrąciłam się, kiwnęłam Michaelowi głową żeby zostawił to mi – nie powinno to ciebie obchodzić- ja nie umiałam się odzywać stosownie jak Michael, zawsze wybuchałam. Podeszłam do płotu i zaczęłam wyrzucać to co czuje – zostaw Mich ( Maj ) .. y. Macieja w spokoju. Nie wiesz co przeszedł przez życie. Jesteś wredna i wścibska, nikt cie nie lubi, możesz gadać sobie komu zechcesz to co ci teraz mówię mam to w d.. – nie dokończyłam, Michael złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego, nie chciał żebym dokańczała, nie lubił takich słów, od nich robiło mu się nie dobrze. Kiwnęłam głową i odwróciłam się w stronę kobiety. – dlaczego Ciebie to interesuje ? – zapytałam.
- A mam swoje intencje. Dowidzenia, idźcie ! – Michael spojrzał na mnie a ja na niego.
- Swoje intencje ?!- zapytałam drwiąco.
- Dowidzenia- powtórzyła kobieta podniosłym tonem i poszła. Wróciłam z Michaelem do domu.
- Przepraszam – zaczął Michael gdy tylko weszliśmy do domu.
- za co ? – zapytałam.
- Że cię.. no… pocałowałem, przepraszam poniosło mnie –Michael stał się czerwony, jeszcze nigdy nie widziałam go takiego zawstydzonego.
- To nie twoja wina, to ja to zrobiłam.
- Jakoś ta pani mówiła co innego – upierał się Mike.
- Ona jest chora i powinna siedzieć w psyhiatryku. To ja przepraszam – tym razem ja byłam czerwona.
- Nie ja!.
- Wiesz tak właściwie to .. dziękuje – powiedziałam.
- Jak to ? – niedowierzał
- No bo .. nikt jeszcze nigdy mnie nie pocałował – powiedziałam zawstydzona.
- CO?! NAPRAWDĘ ?! – nadal nie wierzył.
- tak.
- Przykro mi, ale dlaczego mi dziękujesz ?- nie rozumiał.
- Bo wiem już jak to jest, ale właściwie to ja ciebie .. więc to nie to samo.
-Nie ja cie.
-Nie
-tak
-nie
-tak
- dobra przestańmy to nasza wina, przepraszam- rzeklam i rzuciłam się Michaelowi na szyję.

- zgoda – uśmiechnął się- chodź zrobię obiad – rzekl i poszliśmy 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz